wtorek, 5 lipca 2016

Rosyjska Opowieść.

Kilkanaście dni temu psy wyruszyły z Polski. Pozostawili swój kraj w momencie przegranej, ale zrobili to, aby wrócić i odzyskać to, co stracili. Aby wyrwać swoją Ojczyznę z niewoli wroga. Teraz musieli skupić się na odbudowaniu ducha sfory, dawnego zapału i szczęścia. Nic już nie mogło być takie same, bo powszechny spokój został nieodwracalnie zakłócony.
Kolejny, upalny dzień w podróży. Wędrówka przez Ukrainę okazała się całkiem niezauważona. Dimitrov zapewniał, że są już bardzo blisko, a ostateczne oznakowanie powiadamiające o tym, że idą na wschód od Charkowa utwierdziło go w przekonaniu, że prowadzi ich w odpowiednie miejsce. Ciągle posuwali się do przodu niedaleko wąskiej, asfaltowej drogi, która ciągnęła się dość długo. Wokoło ni domu, ni człowieka, raz na jakiś czas samochód przejechał szosą, lecz nic poza tym. Łatwo było jednak o pożywienie, a kruki, które wykonały przez tę trasę kilkanaście kursów i dobrze wiedziały, gdzie należy szukać wody. Dzięki pomocy ptaków sfora Mieszka mogła dotrzeć do Wołgogradu bezpiecznie i bez jakichkolwiek szkód.


W kilka dni później, upalny początek czerwca, zatrzymali się w zagajniku na obrzeżach jakiegoś miasta. Drzewa i krzewy otaczały mały kawałek ziemi ze wszystkich stron. Dimitrov ruszył przez park miejski, w którym znajdowały się teraz psy. Po kilku chwilach wrócił, lecz nie sam. Towarzyszyła mu Łajka, Rambo i kilka innych psów. Mieszko cieszył się, że widzi swoich sojuszników. Poza wspólnym wrogiem i polityką łączyła ich braterska więź, byli przyjaciółmi. Łajka swe imię dostała z powodu wyglądu, jaki przypominał pierwszego psa, jaki poleciał w kosmos, a również tak się zwał. Była to zaborcza, sprytna i mądra suczka potrafiąca na wszystkim wyjść dobrze i obyć się bez problemów. Jej wybranek natomiast został nazwany przez pana Microvic, który bywał w okolicy zamieszkania sfory Mieszka i przywiózł sobie stamtąd psa, zwykłego kundla (Rambo jest Polakiem!!!) Rambo już na pierwszy rzut oka przypominał silnego psa o mocnej budowie i spokojnym charakterze, który często go zawodził i pies nie powstrzymał się wtedy od najgorszych bluzg. Mieszko zawsze uważał, że dogadałby się z Venewonem i teraz miał okazję, by to sprawdzić.
- Mieszko, witaj! - Rambo i Łajka podeszli bliżej.
Terier posłał im wdzięczne spojrzenie i przedstawił swoich przybyszy. Rosyjskie psy miały wiele sposobów na zdobycie jedzenia, więc szybko wspólnie coś znaleźli. Zbliżał się wieczór, wszyscy byli na skraju wyczerpania po ponad dwudziestodniowej wędrówce. Ułożyli się w cieniu rzucanym przez drzewa i z upływem czasu zasnęli.

Obudziły ich pierwsze promienie słońca i kilka spanikowanych ptaków. Mieszko podniósł dotychczas zwieszony na kolanach łeb. Zmrużył oczy i stanął na nogach. Światło przebijało się przez liście rozłożystych buków, jednak wszyscy leżeli skuleni przy pniach drzew. Noc była chłodna, toteż bardzo korzystne było wtulenie się w siebie. Ranek zapowiadał się pogodnie.
Mieszko czuł przyjemny, zimny wiatr. Cicho wymknął się z bukowej mozaiki, bez świadomości, że obudził Rambo. Terier nie chciał zapuszczać się w wielkie miasto, więc przysiadł na bruku przy jednej z fontann, chlipał wodę i patrzył na rosyjską metropolię. Rambo podszedł do niego od tyłu i ze śmiałością rozpoczął rozmowę.
- Piękny widok, prawda? - kundel spojrzał na słońce wschodzące wśród różanych krzewów, które dumnie rosły nieopodal.
- Tak... - Mieszko sprawiał wrażenie zamyślonego, więc Rambo postanowił go czymś zająć.
- Opowiedzieć ci jedną z moich przygód? - zaproponował.
- Z chęcią wysłucham.
- Pewnego, letniego dnia wraz z Łajką byliśmy u pana Microvic, jak co wieczór oglądaliśmy wiadomości z całego świata - tu przerwał, widząc postawę teriera. Szybko wyjaśnił mu, dlaczego - no i pojawił się reportaż o psach w Pakistanie. O ich cierpieniu i o tym, że ludzie je jedzą. Nie z powodu, że nie mają co jeść, tylko... wiesz, o co mi chodzi.
Mieszko przytaknął i słuchał dalej z udawanym zaciekawieniem.
- W końcu z Łajką postanowiliśmy coś z tym zrobić i korzystając z samolotu do Pakistanu wleźliśmy pod pokład. Kiedy otworzyli wyjście od razu wyskoczyliśmy i...
- Rambo, ty nie zmyślasz czasami?
- No przecież prawdę mówię, Łajka potwierdzi!
Od tego momentu Mieszko wierzył w słowa kundla i słuchał go bardzo uważnie.
- No i poszliśmy przez miasto. W reportażu widać było, gdzie znajduje się miejsce, w którym zabijano i serwowano psy. Znaleźliśmy budynek i ruszyliśmy ratować naszych pobratymców. Zanim jednak zdaliśmy sobie sprawę z warunków naszej akcji zostaliśmy złapani. Jednak Łajka wpadła na genialny pomysł i nas uwolniła, wszystkie psy, które tam były. Ostatecznie pogryźli jednego, co nas chciał łapać, a my wróciliśmy o własnych łapach do Rosji, co łatwe nie było. Ponad miesiąc włóczęgi z psem, jakiego uratowaliśmy. Czarnym, nieznośnym, Brutusem - kundel wywrócił oczyma.
- Gdzie on teraz jest?
Na to Rambo uśmiechnął się podle, zeskoczył z fontanny i zabrał Mieszka do sfory, by pokazać wszystkim Wołgograd.

Nie jestem z opowiadania wyżej zadowolona, nie chodzi o ilość, a sposób pisania. Połowa była pisana na wpół śpiąco, błagam o zrozumienie. Xd 
Kolejne może bardziej rozwinę i ukażę szczegóły, a nie streszczoną historię i dialogi, które były chociaż w miarę rozwinięte. 

piątek, 1 lipca 2016

Nowa grafika.

Cześć i czołem! 
Odczytałam w czerwcu kilka wiadomości na temat bloga, co szczerze mnie zdziwiło, bo do tej pory żadnych bardziej "otwartych" czytelników nie było. :)) Na waszą prośbę biorę się do opowiadania, a właściwie to prologu. 

Wracam z zaległą grafiką, która miała pojawić się jeszcze miesiąc temu. 
W skład naszej i tak nieużywanej grafiki wchodzi:

- 2 prezentacje HTML
- 2 awatary (do prezentacji) 
- 3 bannery HTML

Za wszystko dziękujemy cudownemu grafikowi z Howrse, który ukrywa się tam pod loginem Dehori. 
Mam w planach odświeżyć nagłówek, lecz o tym nie będę powiadamiać w poście. 


Zaglądasz tu częściej? Ujawnij się! 
Napisz w komentarzu, choćby anonimowym, od jakiego czasu czytasz bloga i co ci się w nim podoba lub nie podoba - w ten sposób będę mogła go ulepszać.