piątek, 12 stycznia 2018

Rocznica.

Kolejna rocznica "Oczami Psa" już za nami. 
Przyznam, że od dłuższego czasu rzadko zaglądam na bloga - a to z powodu braku czasu, tudzież braku weny na opowiadanie. 
W ciągu minionego roku naprawdę niewiele się tutaj działo. Póki co staram się skończyć opowiadanie zaczęte w sierpniu, ale mam odczucie, że to już nie to samo, dlatego "przerwa" dobrze mi zrobi. 

Na bloga mam zamiar oczywiście wrócić - z nowymi pomysłami, i mam nadzieję, lepszymi opowiadaniami. Widzę, że wciąż ktoś tutaj zagląda, za co ogromnie dziękuję i obiecuję jak najszybciej zabrać się do pracy nad OP. :>

wtorek, 22 sierpnia 2017

Pochopna Decyzja

Kolejny letni dzień. Kolejne dwadzieścia cztery godziny oczekiwania na ruch ze strony Kitlera i jego sprzymierzeńców. Promienie lipcowego słońca nie oszczędzały się ani trochę, choć fala upałów miała dopiero nadejść. Podobnie jak Kitler. Psy nie obawiały się utraty terytorium ani życia, miały przewagę pod każdym względem. Jedyne czego chciały to pokazać kotom kto tu rządzi, dlatego też nie mogły dać się zaskoczyć.
- Mieszko! - zdyszany Venek podszedł do teriera leżącego w cieniu drzewa i ułożył się obok niego. - Zgadnij kogo widziałem.
- Hm? - Mieszko dopiero co wyrwał się z zamyślenia.
- Dingo.
Mieszko zupełnie zapomniał o szajce Dingo, która przecież była w pobliżu i nie była zbyt przyjacielsko nastawiona. Od razu na myśl przyszedł mu Delgado. Terier często napotykał pusty wzrok Hagen i doskonale wiedział czym jest on spowodowany. Gdyby teraz wrócił do Mieszka, ten bez wątpienia wszystko by mu wybaczył. Tylko czy słusznie by postąpił?
- Ugh, jeszcze jego brakowało... - westchnął cicho.


Pestka
Dzień zapowiadał się świetnie, pogoda była idealna. Wyszłam ze zniszczonego, drewnianego domu. Inne psy często narzekały, że nie ma w okolicy lepszego miejsca na bazę, ale ja nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli się stąd wynieść. Uwielbiam tę ruderę, jak i całą okolicę. Prychnęłam głośno, gdy zauważyłam swoich przyjaciół - każdy z nich był rozłożony w cieniu rzucanym przez budynek czy drzewa. Dobrze wiem, że ich sielanka potrwa cały dzień. Jak tak można?
Opuściłam podwórze ogrodzone żywopłotem, a raczej czymś, co kiedyś nim było i skierowałam się w kierunku przepływającej nieopodal rzeki. Uwielbiałam wodę w każdej postaci. W końcu do moich uszu dotarł szum płynącej leniwie wody. Przedzierając się przez zarośla doszłam do mojego kąpieliska. Brzeg rzeki był usłany kamieniami, a w wodzie zwinnie poruszały się niewielkie ryby. Kiedy ostrożnie zanurzyłam łapę wszystkie uciekły. Nie minęła minuta, a już zataczałam koła, bawiąc się przy tym niewielką gałęzią, która dryfowała po wodzie. Widząc piaszczysty brzeg wiedziałam już, co będę robić przez resztę popołudnia.

Mieszko
Przez cały rozmyślałem o sprawie z Dingo. Jedyne co byłem w stanie zrobić to mieć nadzieję, że nic głupiego nie wpadnie tej szajce do ich pustych łbów. A może by tak sprawdzić, co knują? W końcu z Sugarem się udało. No prawie...
- Mieszko - słysząc swoje imię gwałtownie podniosłem się z ziemi, chcąc dowiedzieć się kto zakłóca mój spokój. Właściwie było to do przewidzenia.
- Chcesz czegoś, Venek? - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
- Idziesz ze mną sprawdzić teren sfory? Jest szansa, że coś znajdziemy, czegoś się dowiemy...
Jak widać Venek miał plan taki jak mój, ale to nie nowość. Chciałem odmówić, lecz coś podpowiedziało mi, że powinienem wybrać się z przyjacielem. Jeszcze wpakowałby się w kłopoty.
- Eh, dobra. Innych lepiej w to nie mieszajmy. Nie ma co siać paniki.
Ruszyłem za Venkiem przez żywopłot żeby nie wzbudzać podejrzeń reszty sfory. Całe szczęście - każdy z psów był zajęty swoimi sprawami, toteż wymknęliśmy się niezauważenie. Zastanawiało mnie gdzie podziała się Pestka. Zawsze chodziła swoimi ścieżkami, przy tym będąc dobrze postrzeganą w psiej społeczności. Pełna energii - nigdy nie traciła wigoru. Niekiedy buntownicza, co jak co; Pestka potrafiła postawić na swoim.  Uwielbiała mną manipulować, na co w zasadzie przyzwalałem... sam nie wiem dlaczego. 
- Tutaj... Mieszko! Słuchasz mnie chociaż? - wyrwał mnie z zamyśleń Venevon.
Nie dało się nie zauważyć jego zirytowania. Pewnie całą drogę o czymś opowiadał, a ja ani przez moment go nie słuchałem. 
- Co? A, tak.
- O czym znowu myślisz?
- Nieważne. Gdzieś ty nas zaprowadził?
- Eee... właściwie to sam nie wiem, ale wydaje mi się, że jesteśmy jeszcze na swoim terenie.
"Wydaje mi się" wypowiadane przez Venka z reguły nie wróżyło nic dobrego.
- Ugh, wiesz co? Po prostu się rozdzielmy, a jak coś to mnie znajdziesz.
Nie czekając na odpowiedź Venevonera zmieniłem kierunek. Po co właściwie dałem mu się namówić?! Mój przyjaciel znów wysuwał chore hipotezy i przemyślenia. Czego właściwie miałby szukać u nas Dingo? Już dawno odebrał to, co "jego". Niczego nie mógł od nas oczekiwać, a tym bardziej kręcić się po naszym terenie. Nie wierzę, że upadł tak nisko, aby robić jakiś spisek z kotami. Chociaż, chyba wierzę. Był do tego zdolny.
Venek nie wyglądał na przekonanego, mimo to nic już nie powiedział i poszedł w przeciwnym kierunku.

Błądziłem bez celu po okolicy już dobre piętnaście minut. Venek znając życie wrócił sam...

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - usłyszałem nagle drwiący głos, a przy zetknięciu z ziemią wstrząsnął mną przeszywający ból.
- Czego chcesz, Dingo?

Z góry przepraszam za "bycie Polsatem". 
W ciągu najbliższych dni pojawi się druga część, nie obiecuję, że będzie wybitnie długa.

czwartek, 3 sierpnia 2017

Parę Nowości

Na blogu wybiło piętnaście tysięcy wyświetleń. Mam wyrzuty sumienia - cały czas śledzicie bloga, zaglądacie na niego, a ja nic prócz zapewnień typu "będzie w tym tygodniu" nie jestem w stanie napisać. Może pora to zmienić i wziąć się za jedyną rzecz, która mi się poniekąd udała? 
Dziękuję Wam za te wyświetlenia. To dla mnie naprawdę duża motywacja do dalszego pisania. <3

Jak mogliście zauważyć; dodałam na bloga możliwość tłumaczenia (raczej nic dokładnego, ale da się zrozumieć). Statystyki twierdzą, że bloga odwiedza sporo osób spoza Polski, więc może się to komuś przyda. Od jakiegoś czasu jest także opcja zaobserwowania bloga, jeśli chcecie być na bieżąco z nowościami. 
Jest też drobna zmiana związana z moim kontem Google - "Dorjan" jest tą samą osobą co "Dominika Henderson", gdyby ktoś się zastanawiał. 

Planuję specjalne opowiadanie, w którym pojawi się perspektywa bohaterów. ^^ Jeśli ktoś lubi wątki typowo miłosne to może się cieszyć. Mam również zamiar stworzyć spis bohaterów, bo sama się już w tym gubię. Oczywiście to będzie coś w stylu imienia, krótkiej historii i podstawowych informacji. Nie pojawią się zdjęcia - według mnie opowiadania czyta się po to, aby samemu móc poruszyć wyobraźnię i stworzyć obraz miejsc, bohaterów.

Jeszcze raz Wam dziękuję.

wtorek, 11 lipca 2017

Powrót Psów - przeskok czasowy.

Mieszko wkroczył do drewnianej rudery. O dziwo nic poza zapachem nie wskazywało na to, że były tu w ostatnim czasie koty. Terier wysłał kilka psów aby sprawdziły teren wokół domu. Reszta weszła do środka węsząc i rozglądając się. Stara, sypiąca się już kanapa była naznaczona kocimi pazurami, fotele czy krzesła również, nie dało się nie zauważyć wszechobecnej kociej sierści.
- Myślałam, że będzie tu gorzej... - odezwała się Pestka błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
Reszta zebranych tylko jej przytaknęła. Nie chcieli już myśleć o kotach, teraz musieli zatroszczyć się o siebie nawzajem.

Z czasem noce robiły się coraz chłodniejsze, zapowiadała się mroźna zima. Psy próbowały się do niej jak najlepiej przygotować; gromadziły żywność oraz suche liście, w których mogły zaszyć się w zimową noc. Pierwszy śnieg spadł już w listopadzie, temperatury dawały w kość, a śniegu było tak dużo, że psy wychodziły ze swego lokum jedynie po to, aby zdobyć jedzenie. Ludzie, choć na co dzień bardzo obojętni, niekiedy pozostawiali przed swoimi domami resztki, którymi zdziczałe zwierzęta mogły napełnić swoje brzuchy. Jednak psy ze sfory nie były dzikie, a nieufne. Każdy z nich miał za sobą nieszczęśliwą historię, którą zawsze pisał człowiek.
Pogoda była bardzo niezdecydowana. Jednego dnia widać było kwitnące kwiaty, drugiego padał śnieg. Zupełnie jakby wiosna chciała przejąć inicjatywę, lecz zima nie chciała ustąpić. I tak minęło dobre pół roku. W Polsce pojawiła się prawdziwa wiosna, a psy miały spokój, martwiły się tylko o siebie, a o historii z kotami przypominały jedynie ślady pazurów na kanapie. Do czasu.



Wszyscy zauważyli, że Mieszko i Pestka mają coś ku sobie, mimo to z każdym dniem ich relacja stawała się coraz bardziej skomplikowana. Różnili się jak kropla wody od płomienia ognia. Mieszko najpierw myślał, potem robił. Był oazą spokoju i opanowania, jednak tylko z pozoru. W środku, przy każdej podejmowanej decyzji, targały nim wszelkie emocje. Niekiedy mówił spokojnie, choć tak naprawdę gotował się ze złości. Pestka była jego zupełnym przeciwieństwem. Zawsze była żywiołowa. Typowy lekkoduch. Korzystała z psiego życia jak mogła, w każdej sytuacji miała coś do powiedzenia. Potrafiła podnieść na duchu każdego, ale nie siebie. Bardzo łatwo było ją zranić, zmienić myślenie, pozostawić rysę na jej osobowości. Swoje decyzje podejmowała pochopnie, nie zastanawiając się zbytnio nad ich skutkiem. Ona i Mieszko byli całkowitym przeciwieństwem, a jak wiadomo - przeciwieństwa się przyciągają.

~*~
Wybaczcie, że taki krótkie opowiadanie, ale miało być tylko przeskokiem czasowym. 
W następnym poście rozwinę nieco wątek pewnych "psich par", także będzie (mam nadzieję) ciekawie. Możecie się też spodziewać posta związanego z postaciami, niekoniecznie w formie opowiadania. :) 

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Niecelny Strzał


Liczba wyświetleń osiągnęła prawie  ponad 10 tysięcy. Cieszę się, że mimo tak kulawej aktywności cały czas byliście, czekaliście i zaglądaliście tutaj. 
Opowiadanie krótkie, co prawda, ale jest tylko wstępem do kolejnego. Połowa ma kilka miesięcy, połowa jest świeża, czyli przysłowiowy groch z kapustą, dopiero zbieram się po tej przerwie. 


Słońce wspinało się na horyzont powoli, jakby przekupione błagalnym skowytem polskich psów. Mieszko zbudził się jako pierwszy, było jeszcze ciemno, noc dopiero opuszczała wołgogradzkie niebo. Terier bez zastanowienia począł przebudzać resztę sfory. Wszystkie psy były wypoczęte, zadbały też o zapas tłuszczu. Czas było ruszać, wracać do Polski i odbić swoje terytoria spod okupu kotów. Ostatnie miesiące spędzone u rosyjskich przyjaciół dały psom sporo do myślenia, a także nauczyły ich walki o to, co należy do nich, dobrze wiedziały, że Kitler wygrał bitwę, ale nie wojnę.
Pożegnanie z Rambo i Łajką nie przyszło jednak zbyt łatwo. Wszyscy byli bardzo zżyci - łączył ich wspólny los. Polskiej sforze już brakowało zawadiackiego Marshova i posmutniałego Wasyla, który stracił swojego człowieka przed dwoma laty.
Wymiana spojrzeń i szczere podziękowania. Mieszko nie był w stanie wyrazić ile zawdzięcza sforze Łajki. No to w drogę. Należało wyruszyć, póki istniała jeszcze możliwość.

Minęło parę dni, a sfora przekroczyła ukraińską granicę. Tereny, przez które prowadził Dimitrov były na tyle odludne, że nikt nie zważał na psy. Mieszko zdecydował podzielić podróżników na mniejsze grupy, aby w razie zagrożenia tak duża liczba psowatych nie wywołała niepokoju ludzi. We wszystkim pomagały oczywiście ptaki -  dwa wcześniej rozpoczęły swoją wyprawę aby sprawdzić trasę sfory i w razie zagrożenia wrócić i poinformować swoich przyjaciół. W Polsce również pozostawiono ptaki, które miały obserwować poczynania kotów. Były to potężne jastrzębie. Prędzej takowy zabiłby kota, niźli kot jego, więc psy się o to nie martwiły. Wszyscy byli jednak w napięciu - co tam zastaną? jak to się dalej potoczy? może wszystko wróci do normy? albo nic już nie będzie jak kiedyś?

Szli powoli, oszczędzając siły. Byli już co najmniej w połowie ukraińskiego państwa. Krajobraz był zbudowany głównie z pagórków, które dzielnie przemierzali, pól uprawnych, które czekały, aby zebrać z nich plony, dzikich lasów i wysokich gęstwin. Często musieli przemierzyć też rzeki i omijać wioski. Często byli zmuszeni polować na zające, niekiedy sarny. Z daleka trzymali się jednak od nor lisów i terytorium wilków - nie mieli czasu ani ochoty na zaczepki psowatych. Sfora jednak nie spodziewała się w tutejszych lasach obecności ludzi...

- STOP - odwrócił się nagle Venewoner, idący na przedzie -  Czuję coś...Dym!
- Ale sk... - Inferno nie zdążył zadać pytania.
Psy nie śmiały wykonać ruchu, gdy w jednej sekundzie z pobliskiego lasu wydobył się huk. Wszyscy zaszyli się w gęstej trawie. Ktoś był w lesie. I nie było wątpliwości, że są to ludzie. Dimitrov obserwował ich poczynania. Dogaszając ogień prędko uciekali; wystraszył ich głuchy odgłos z głębi lasu, podobny do ryku lub wycia. Kiedy ludzkie sylwetki zniknęły z pola widzenia owczarek uspokoił się i podniósł się, podobnie jak reszta psów. Tylko nie jeden.
- Venek! - Mieszko natychmiast stanął obok przyjaciela.
Wszyscy byli przerażeni. Venewon się nie ruszał. W jego przedramieniu tkwił nabój, a wokół łapy rozlewała się krew. Mieszko nie chciał nawet myśleć co mogło się stać, gdyby strzał padł kilka centymetrów wyżej... Dlaczego krzywdę poniósł ten, który uratował od niej innych? - to pytanie zadawały sobie wszystkie psy. Większe z nich pomogły podnieść się piszącemu z bólu wilczurowi. Maks i Morus pomagali Venkowi iść.
Z biegiem czasu rana zaschła i goiła się. Po kilkunastu dniach tułaczki okolica wydawała się już znajoma. Zżółkłe śliwy, jakby uspokojone powrotem sfory, dygotały przy lekkim wietrze. Psy zdawały się płynąć w powietrzu dotykając opuszkami łap dobrze znanej ścieżki prowadzącej do drewnianego domu. Jednak po przekroczeniu jego progu znieruchomiały.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Wielkanocne życzenia

Wszystkim czytelnikom życzę wesołych świąt wielkanocnych, spędzonych w gronie rodziny oraz bezpiecznego powrotu do domu. :] 

Mam też nadzieję, że nowy szablon dodał nieco wiosennego klimatu.




Dla ciekawych - opowiadanie się powoli klei, jak wena wróci to wstawię.

piątek, 13 stycznia 2017

Pierwsza rocznica bloga!

 Post chciałam wstawić jeszcze wczoraj, lecz mobilna aplikacja bloggera mnie nie polubiła.

Witam! :) 
Wczoraj (tj. 12.01.2017) Oczami Psa przeżywało swoją pierwszą rocznicę oficjalnego istnienia. Początkowo pracowałam wraz z realnym znajomym, teraz ciągnę blog sama i to jest tutaj główna zmiana. 

Czy jestem z tego roku zadowolona? - Nie. 
Logicznie rzecz biorąc to połowa tego czasu uciekła. W sumie opublikowanych zostało 12 opowiadań. To nie jest tak, że zaczynam i kończę, publikuję i fajnie, a za miesiąc to samo. Sporo czasu przeznaczam również na korektę, a czasem w mojej wyobraźni zrodzi się lepszy pomysł, którym wypada zastąpić obecny tekst. Szczerze powiedziawszy chyba więcej prac usunęłam, zmieniłam lub zgubiłam niźli wstawiłam na bloga. Od początku do końca widać jakiś postęp z mojej strony, chociaż nie taki jakbym chciała. Zaniedbałam OP, ale wiadomo - każdy czasem potrzebuje przerwy. 

Chciałabym podziękować osobom, które czytają, komentują, dają mi jakiś znak życia - bez nich to pisanie nie miałoby sensu. Jestem świadoma, że sporo pracy przede mną i przez tym blogiem. Dziś moje województwo rozpoczyna ferie, zapewniam, że nie mam zamiaru zmarnotrawić tego czasu, a opowiadanie, które będzie pomostem między powrotem do Polski, a przynajmniej grudniem pojawi się jutro lub pojutrze. Cóż mogę powiedzieć o początkowym urywku tekstu? Jestem zadowolona i chyba nie wybaczyłabym sobie spaprania! Zmieniłam też wygląd, lecz blogger znów nie asystuje pasującymi kolorami. 

Bezpiecznych i długich ferii dla tych, którzy je dzisiaj zaczynają oraz sporo cierpliwości dla reszty, której dane jest czekać. Pozdrawiam. <3