wtorek, 11 lipca 2017

Powrót Psów - przeskok czasowy.

Mieszko wkroczył do drewnianej rudery. O dziwo nic poza zapachem nie wskazywało na to, że były tu w ostatnim czasie koty. Terier wysłał kilka psów aby sprawdziły teren wokół domu. Reszta weszła do środka węsząc i rozglądając się. Stara, sypiąca się już kanapa była naznaczona kocimi pazurami, fotele czy krzesła również, nie dało się nie zauważyć wszechobecnej kociej sierści.
- Myślałam, że będzie tu gorzej... - odezwała się Pestka błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
Reszta zebranych tylko jej przytaknęła. Nie chcieli już myśleć o kotach, teraz musieli zatroszczyć się o siebie nawzajem.

Z czasem noce robiły się coraz chłodniejsze, zapowiadała się mroźna zima. Psy próbowały się do niej jak najlepiej przygotować; gromadziły żywność oraz suche liście, w których mogły zaszyć się w zimową noc. Pierwszy śnieg spadł już w listopadzie, temperatury dawały w kość, a śniegu było tak dużo, że psy wychodziły ze swego lokum jedynie po to, aby zdobyć jedzenie. Ludzie, choć na co dzień bardzo obojętni, niekiedy pozostawiali przed swoimi domami resztki, którymi zdziczałe zwierzęta mogły napełnić swoje brzuchy. Jednak psy ze sfory nie były dzikie, a nieufne. Każdy z nich miał za sobą nieszczęśliwą historię, którą zawsze pisał człowiek.
Pogoda była bardzo niezdecydowana. Jednego dnia widać było kwitnące kwiaty, drugiego padał śnieg. Zupełnie jakby wiosna chciała przejąć inicjatywę, lecz zima nie chciała ustąpić. I tak minęło dobre pół roku. W Polsce pojawiła się prawdziwa wiosna, a psy miały spokój, martwiły się tylko o siebie, a o historii z kotami przypominały jedynie ślady pazurów na kanapie. Do czasu.



Wszyscy zauważyli, że Mieszko i Pestka mają coś ku sobie, mimo to z każdym dniem ich relacja stawała się coraz bardziej skomplikowana. Różnili się jak kropla wody od płomienia ognia. Mieszko najpierw myślał, potem robił. Był oazą spokoju i opanowania, jednak tylko z pozoru. W środku, przy każdej podejmowanej decyzji, targały nim wszelkie emocje. Niekiedy mówił spokojnie, choć tak naprawdę gotował się ze złości. Pestka była jego zupełnym przeciwieństwem. Zawsze była żywiołowa. Typowy lekkoduch. Korzystała z psiego życia jak mogła, w każdej sytuacji miała coś do powiedzenia. Potrafiła podnieść na duchu każdego, ale nie siebie. Bardzo łatwo było ją zranić, zmienić myślenie, pozostawić rysę na jej osobowości. Swoje decyzje podejmowała pochopnie, nie zastanawiając się zbytnio nad ich skutkiem. Ona i Mieszko byli całkowitym przeciwieństwem, a jak wiadomo - przeciwieństwa się przyciągają.

~*~
Wybaczcie, że taki krótkie opowiadanie, ale miało być tylko przeskokiem czasowym. 
W następnym poście rozwinę nieco wątek pewnych "psich par", także będzie (mam nadzieję) ciekawie. Możecie się też spodziewać posta związanego z postaciami, niekoniecznie w formie opowiadania. :) 

2 komentarze: