środa, 30 marca 2016

Nadszedł czas.

Przychodzi czas, kiedy trzeba uświadomić sobie, że coś, co miało sprawiać przyjemność nie może być obowiązkiem. 
Jestem leniem - a co za tym idzie, piszę, gdy lubię. A czasem wszystko da się znielubić. 

Jeszcze kilka dni temu byłam negatywnie do sagi Star Wars nastawiona. Lecz, przyznam, iż obejrzałam ów trylogię i poza piękną postacią, którą sobie za nowy wzór stawiam natchnęło mnie. Ale nie do pisania, moi drodzy, nie do pisania. Do stworzenia Kociego Imperium. Mam plan na życie, mam plan na tego bloga. Krwią własną ów traktat pieczętuję, a jeżeli nie wyjdzie - możecie mnie na stracenie posłać. 
Wraz z Kubą to pociągniemy. Obiecuję. Ahhh. Nie wiem kiedy, nie wiem co, musicie dać mi wolną rękę, jak się pojawi, to się pojawi. Dorjan nie stracił wiary w Aniego, takteż wy nie traćcie wiary w Dorjana!

Właściwie to tu jest takie pomieszanie... Średniowieczna Polska, Islam, Star Łorsy, Hitler, Stalin. Co jeszcze się tu zmieści?  

niedziela, 13 marca 2016

Wśród Swoich.

Przepraszam na wstępie za ilość i jakość opowiadania.  ;^;



Słońce śmiało spoglądało z góry od dłuższego czasu. Już dawno nie było tak pogodnego poranka. Mieszko od samego świtu pouczał rudego kota jak ma się zachować, co robić i mówić. Sugar był wyraźnie znudzony, jednak pies chciał mu wszystko dokładnie wpoić. W tej sytuacji nie można było popełnić jakiekolwiek błędu. 
Mieszko uznał wreszcie, że Sugar jest gotowy, aby wyruszyć na misję - od niej zależały dalsze losy sfory. Mogli wywalczyć przewagę nad kotami, albo opuścić rodzime strony. Kitler na pewno związał się z okolicznymi szajkami, a może nawet z... Dingo? Taki sojusz byłby z pewnością niebezpieczny, choć Dingo nie lubi współpracować z innymi, a już zwłaszcza z kotami.  Ta grupka to idealni bojownicy, nie ma z nimi żartów, zwłaszcza patrząc na to, iż u Mieszka są tylko cztery duże, gotowe coś zrobić z chociażby Dingo psy. Mianowicie jest to Delgado, Venewon, Maks i Morus - te dwa ostatnie były rodzeństwem, dość niedawno do sfory przybyłym. Ów psy liczyły sobie jakieś trzy lata, były młode i odważne. Venek zajmował się ich treningiem i nie da się ukryć; szło mu to świetnie. Cała ta akcja rozgrywała się niczym szkolenie bojowników w Państwie Islamskim. ISIS w chwili obecnej im nie zagrażało, ale Mieszko wyobrażał sobie zgraję zamaskowanych chartów biegnących z ogromną prędkością.

Mieszko odprowadził Sugara pod krzaki przy blaszaku. Dalej nie mógł z nim pójść, więc jeszcze raz go napomniał i pożegnał się z kotem.
Sugar przebiegł przez drogę i powoli podsunął się do uchylonych drzwi budynku. Przez krótką chwilę wystawał z nich rudy ogon. Wszystko poszło zgodnie z planem teriera - jego szpieg został przyjęty do armii Kitlera.
Pies tylko prychnął i powrócił do bazy. Teraz pozostało już tylko czekać na kolejny dzień, kiedy młody kot wszystko im powie.
*
Pod jedną z czereśni rosnących przy starym mieszkaniu leżał Delgado. Rozmawiał on z Venkiem, który zakrzepnął w tej samej pozycji niecałe dwa metry dalej. Mieszko nieco bał się o byłego sojusznika Dingo - dziwnie się zachowywał, i to dziwniej niż zwykle. Jego wzrok rozchodził się na wszystkie strony, jakby chciał uniknąć Mieszkowego. Być może czuł się winny czemuś, o czym jedynie on dogłębnie wiedział. Poranne słońce z upływem czasu znikało z nieba, a na jego miejsce przybyły natrętne, szare chmury. Świat pogrążony w przygnębiającym nastroju trwał tak dobre kilka godzin, aż jasna planeta postanowiła zakończyć grę w kotka i myszkę. Tutaj natomiast toczyła się podobna; jednak była to gra w kotka i pieska, bo to koty miały tutaj przewagę. Tak było przynajmniej z punktu widzenia samych psów, każdy bez wahania może stwierdzić, że pies ma znaczne szanse w walce z kotem. A nawet kotami. Ale niebezpieczne psy wraz z szalonymi kotami na grupkę normalnych i dość spokojnych psiaków? Wynik był jednoznaczny, nawet, gdyby z pomocą przyszła Łajka, a może... ktoś jeszcze? Mieszko był otwarty na nowe sojusze, szukał takich, ale nigdzie nie było odpowiedniego. Pozostało działać indywidualnie, wraz z Rosyjskimi Psami.

Chmury szarżowały na niebie jak stado cwałujących koni. Mieszko biegł powolnym krokiem w stronę osady kitlerowców. Kilka niewinnych kociaków bawiło się na ściętym pniu drzewa, inne jedynie "tarzały" się w trawie. Wszyscy dobrze wiemy, że koty nie potrafią się tarzać, bo zbytnio im zależy na swoim badziewnym wyglądzie, jakim są obdarzone. Psy chętnie by o tym dyskutowały, ale czas leciał zbyt szybko. Mieszko przypatrywał się kotom, jakie bawiły na świeżym powietrzu. Przyjaciel rudego kota, Dimitrov, podbiegł do Mieszka i niezauważony skrył się w przydrożnych zaroślach. Sugar udawał, że czegoś szuka, po czym jak obdarzony czapką niewidką przeszedł przez asfaltową drogę i wpełzł do krzaków, w których gnieździł się Mieszko i Dimitrov.
- Niczego się jeszcze nie dowiedziałem... A na pewno nie czegoś, co mogłoby was zainteresować. - mruczał lekko zawiedziony.
- Fajnie tam? - zapytał Dimitrov.
- Z tobą było lepiej - uśmiechnął się sarkastycznie kocur.
- A no, to wiadomo!
- Wypytuj o wszystko, co się da, rozumiesz? - prawił terier. - mamy mało czasu, musisz się czegoś dowiedzieć!
- Mhm, zrozumiałem - przytaknął kociak, pożegnał się i uciekł do nowych znajomych.
- Jak on się z nimi zaprzyjaźni, to będzie mały kłopot - parsknął Dimitrov, widać było, iż jest zazdrosny o kociego przyjaciela. Ale co miał począć? Obcy naród, obce zwierzęta... Miał prawo czuć się nieswojo, zwłaszcza z powodu braku dobrego kumpla. Jednak należy przyznać, że sforzanie starali się, by nowy członek czuł się swobodnie w ich otoczeniu. Sam Dimitrov nie miał większych problemów z adaptacją w Polsce, choć tęskno mu było do ojczyzny.
Dzień wlókł się powoli do ostatniej godziny, a Mieszko leżał w rozmyśleniu w swoim koncie na swojej miękkiej wykładzinie. Jego myśli krążyły ponownie wokół Delgado. Tylko on liczył się z tym, że może go stracić...

Następnego dnia, a była to sobota, wczesnym przedpołudniem Mieszko biegł chodnikiem wzdłuż drogi prowadzącej do miasta, a raczej gminy, do której włączona była ich wieś. Wbiegł w jedną z przychodnikowych dróżek i zatrzymał się przy ogrodzeniu jednej z posesji. Był to ładnie urządzony, przestronny ogród. Na nim rozstawione niewielkie przeszkody, jak dla kucyka. A skakał przez nie nie kto inny jak Orion - lśniący, kremowy labrador. Stary przyjaciel Mieszka. Jego właścicielka - młoda dziewczyna o równie widocznej urodzie, siedemnastoletnia Ewelina. Pies sprawnie przeskakiwał przez ustawione przeszkody. Kiedy zauważył swojego przyjaciela po drugim końcu ogrodzenia zaszczekał kilkakrotnie, Mieszko mu zawtórował. Labrador podbiegł do siatki i przywitał się z przywódcą sfory. Po krótkiej rozmowie Mieszko wrócił do Bazy, pozostawało wierzyć w szpiegowskie umiejętności Sugara - jedynie to mogło ich uratować.

poniedziałek, 7 marca 2016

Nowa grafika!

Witam serdecznie, i z góry naprawdę przepraszam wszystkie osoby, które zawiodłam, znowu! Tak, nie jest to kolejne opowiadanie, ale powiadomienie, iż pojawiła się nowa grafika, w dziale "Promuj nas!".
Obecnie jest to tylko kilka bannerów, ale niedługo znajdzie się więcej, a także wygląd i nagłówek przejdą zmiany. W końcu wiosna, czyż nie?

Mała informacja dla pasjonatów opowiadań - nie ma co liczyć, na nowe, ponieważ w niedalekiej przyszłości zwanej tym tygodniem mam dwa testy, a i konkursy. Środa tu, środa tam, weekend coraz bliżej. ^-^
Deklaruję, iż jeszcze w tę niedzielę pojawi się opowiadanie. Jeśli nie - możecie mnie spalić na stosie za niewypełnienie obietnicy.
Miejmy więc nadzieję, że to się nie stanie. 

Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego tygodnia. ;>

wtorek, 1 marca 2016

Kiedy fikcja staje się realnością.

Witam, witam.
Z góry przepraszam za zwłokę w opowiadaniu, nijak nie mogłam do niego podejść, lecz deklaruję, że niedługo się ono pojawi. 
Ten krótki post ma dotyczyć urealnienia tego, o czym piszemy. Bowiem wczoraj, przy powrocie ze szkoły zauważyliśmy kilka kotów trzymających się w grupie. Majestatycznie schodziły one po kupie gruzu, wyglądało to doprawdy niesamowicie. Od razu pomyśleliśmy, że to kocia armia! Kto wie, kto wie... Staramy się z lekka dopasować miejsce opowiadań do naszej miejscowości, a teraz proszę, zdaje się, że zaczyna to się przeobrażać w realną akcję! Postacie i zjawiska również staramy się przypasować, czerpiemy pomysły zza okna. Na prawdę nieco przeraziliśmy się tym kotom, a jakoż! Uwierzyć nie można było. Jednak prawdą to nie jest, i z tym przykrym faktem trzeba się liczyć. Jednak jaki byłby świat bez chociażby odrobiny fanatyzmu?